"Wezwaliśmy do buntu: „Najwyższy czas, by opinia publiczna wywarła presję na służbę zdrowia. Bo wiele szpitali wciąż przypomina fabryki dzieci, a poród jest źródłem upokorzenia". Zapowiedzieliśmy „Przewodnik po szpitalach położniczych": „Będzie opierać się na listach czytelniczek, które opiszą swoje porody ". I dodaliśmy dla zachęty: „Rozlosujemy 20 nagród po 5 mln zł" (taka to była waluta).
Odzew był niebywały. Tysiące czytelniczek w listach, a potem dziesiątki tysięcy w ankietach, odmalowało horror szpitali, gdzie dokładano im cierpień, zamiast pomóc. Bo poród, najwznioślejsza bodaj chwila w życiu, przypominał wtedy rytuały więzienne: oderwanie od bliskich, ośmieszające stroje, przywiązywanie do łóżka, zabieranie dziecka, pokrzykiwanie, poniżanie… Kto to pamięta?"
"Kilka edycji Akcji Rodzić po Ludzku rozpoczęło falę zmian, o których mówiłam na początku. Jesteśmy teraz w fazie przejścia – część szpitali bardzo się zmienia, personel medyczny się szkoli, śledzi najnowsze badania naukowe. Obserwujemy też coraz większą otwartość na współpracę z nami, co oznacza, że dla ordynatorów w centrum zainteresowania jest kobieta. Istnieje jednak duża grupa szpitali, w których nadal króluje betonowe położnictwo, a pacjentki mają bardzo niski poziom satysfakcji z porodu, często są straumatyzowane, przez wiele miesięcy, a nawet lat nie umieją sobie poradzić ze skrajnie negatywnym doświadczeniem."
"W Polsce mamy dobre i nowoczesne prawo wyznaczające standardy opieki okołoporodowej. Zgodnie z nim Polki powinny rodzić komfortowo, w poczuciu bezpieczeństwa i pod życzliwą opieką lekarzy. Jednak ze świadectw wielu matek wynika, że to prawo funkcjonuje jedynie na papierze."
Cały artykuł przeczytasz tu